środa, 31 października 2012

Październik - podsumowanie miesiąca


Właśnie kończący się październik jest dla mnie miesiącem wyjątkowym, ze względu na pierwsze 30 dni istnienia bloga. Bardzo długi czas zbierałam się do jego założenia, ale zawsze były jakieś "ale".Teraz bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej! Od zawsze bardzo lubiłam gotować, a od kilku lat ta pasja wciągneła mnie na dobre. :)
Dzisiejszy post jest zbiorem ludzi, miejsc, przedmiotów, które mnie zainspirowały w mijającym miesiącu, a z różnych powodów nie znalazły się na blogu. Miłego czytania i oglądania. :)
Szkoła gotowania dla dzieci

Miałam okazję zobaczyć jak wyglądają zajęcia kulinarne dla dzieciaków. Wrażenie niesamowite! Radość i zaangażowanie małych kucharzy jest nie do opisania. :) Krem z dynii i babeczki z owocami udały się perfekcyjnie.Już tam widzę mojego malucha , za kilka lat. :) Ciekawa jestem jak to jest gotować z
dzieckiem, to musi być super zabawa!




 Uwierzycie, że to lody nugatowe? Ciekawy sposób podania. :)



Miesiąc październik minał m.in. pod znakiem gruszkowych kombinacji. Spokojnie, mam jeszcze mnóstwo pomysłów. ;-)  A teraz polecam chrupiącą bagietkę lub penne. :)


Ulubione śniadania na jesienną niepogodę. Uwielbiam! A na dalszą cześć dnia...


Sałatki! Bardzo lubię nietypowe połączenia. Tutaj bardzo szybka sałatka z suszoną śliwką, kaparami, rucolą ;), pomidorami i serem feta.Przygotowałam do niej dressing z musztary dijon, oliwy z oliwek i octu balsamicznego.Pycha. :)


 Moje meczowe finger food. Przygotowałam nawet patriotyczne koreczki. ;-) Niestety nawet one nie pomogły, bo mecz się nie odbył. To był ten pamiętny "deszczowy" dzień w Warszawie... ;-)




I na koniec Halloween'owe inspiracje. Ciasteczko kupiłam w Kazimierzu Dolnym, w Pracownii Artystycznych Wypieków. Nie tylko piękne, ale i pyszne!

Fot. pinterest.com

Nowy miesiąc, nowe marzenia, nowe cele! :-)


wtorek, 30 października 2012

Warsztaty kulinarne z Magdą Gessler


Zawsze byłam osobą, która z pewnego rodzaju dystansem podchodzi do wszelkich konkursów, castingów itp. Nawet "wybieranie składów" na WF-ie zawsze powodowało u mnie stres. ;-) Abstrahując od tego, że jestem i byłam na prawdę tragicznym graczem zespołowym :-), to zawsze cechowała mnie ambicja i źle znosiłam porażkę.Jednak kiedy zobaczyłam ogłoszenie o konkursie, w którym główną nagrodą były warsztaty kulinarne z Magdą Gessler, postanowiłam schować dumę do kieszeni i wysłać swoje przepisy wraz ze zdjęciami. Wiedziałam, że konkurencja jest duża, mimo wszytsko nie dopuściłam do siebie złych myśli....i wygrałam. :-) Radość była ogromna! To był mój pierwszy konkurs kulinarny i od razu wygrany.
   Warsztaty odbywały się 27 października w Restauracji "Krokodyl" na Starym Mieście w Warszawie, jest to jedna z restaucjacji Pani Magdy Gessler na Starym |Rynku.
Sobotni poranek powitał mnie pierwszymi w tym roku opadami śniegu, co uznałam za dobry omen. :)
Po długiej drodze z Lublina do Warszawy, dotarłam na Stary Rynek. Restauracja "Krokodyl" powitała wszystkich uczestników jessienymi dekoracjami w krokodylim stylu. :-)


Po krótkiej chwili oczekiwania poproszono wszystkich uczestników o przejście na salę warsztatową, na której stało kilka stołów, a każdy z nich uginał się pod różnymi produktami.



Wszycy uczestnicy zostali podzieleni na niewielkie 6 osobowe grupy, i rodzielili się pomiędzy poszczególne stoły. Pierwszym zadaniem było ułożenie z wybranych produktów włoskich antipasti, czyli przekąsek.Mieliśmy do dyspozycji deski, na których układaliśmy nasze kompozycje i całe 10 min. :-)
Wbrew pozorom to wcale nie było takie łatwe zadanie. Po jego wykoniu Nasze kompozycje oceniała Pani Magda wraz z Szefem kuchni, na temat naszej deski mieli podzielone zdanie. ;-)
Później ogladając Nasze dzieła byłam pod wrażeniem pomysłowości osob z innych grup, wszystkie deski bardzo mi się podobały.Każda grupa miała swój własny pomysł na kompozycje, i mimo, że mieliśmy te same produkty każda deska zaskakiwała inną aranżacją.
  Przy drugim zadaniu zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Pierwsza grupa miała za zadanie przygotować "Bitki wolowe w sosie z pieprzówki, na warzywnym ratatouille podawanego z czosnkowym puree", druga "Jesiotra z sosem porzeczkowym, podawanego na szpinaku z chrupiącymi ziemniakami".
Mojagrupa przygotowywała polędwice wolową i przyznam, że po zobaczeniu przepisu trochę się obawiałam. Moje obawy zostały rozwiane, kiedy Szef Kuchnii podszedł po każdego stolika i dokładnie wytłumaczył jakie czyności należy podjąć, aby otrzymać tak pyszne danie. :-)
Nie tracąc czasu podzieliśmy zadania, i zabraliśmy się za przygotowanie w pierwszej kolejności ratatouille.

Praca wrze. :-)

Po pokrojeniu wszystkich warzyw okazał się, że tylko dwie kuchenki na sali warsztatowej nie działają i dzieki temu mogłiśmy przygotowywać nasze danie w prawdziwej restauracyjnej kuchni "Krokodyla".Wrażenie niesamowite.Patelnia w której przyrządzaliśmy ratatouille, była ogromna. Zresztą w tak profesjonalnej kuchni wszystko jest duże, ogień też. :-)

Było na prawdę gorąco!
Muszę to powiedzieć. :) W tej kuchni nie było mikrofali, kucharze podgrzewają i przyrządzają wszystko na ogniu. Byłam pod wrażeniem, bo oglądając "Kuchenne Rewolucje" myślałam, że dla większości "restauracji" kuchenka mikrofalowa to podstawowe narzędzie pracy. ;-)
Moje koleżanki i koledzy z grupy przyrzadzali mięso, ja podpatrywałam i uczyłam się lepić "knydy" z puree.Nie mam pojęcia czy tak się nazywają, czy tylko kucharze sobie, ze mnie żartują, bo słyszałam wiele wersji tej nazwy i nie mam pojęcia, która jest poprawna. W każdym razie niezależnie od nazwy, włożyłam w nie duzo serca i byłam z nich bardzo dumna. :-)

Knydy  z sercem. :-)

Przy okazji podpartrywałalm koleżanki i kolegów z "rybnej grupy", którzy zrobili mistrzowski sos z czarnych porzeczek! Był genialny. Oczywiście życzliwie podali mi przepis i wskazówki jak go wykonać. :-)

Po długich przygotowywaniach nastąpił długo wyczekiwany moment, czyli zakończenie prac.

Bitka wolołowa  w sosie z pieprzówki, podawana na warzywnym ratatouille i z czosnkowym purre.

Jesiotr z sosem porzeczkowym, podwany na szpinaku z chrupiącymi ziemniakami.

Następnym punktem programu były zajęcia z dekoracji stołów.Pani Magda omawiała poszczególne "stylizacje" i podsuwała Nam swoje własne spostrzeżenia i pomysły.

Kilka zdjęć stylizacji na różne okazje.


Spotkanie zwieńczył lunch i wywiad z Panią Magdą.Mieliśmy okazję posłuchać z jaką ogromną pasją opowiada o gotowaniu i kuchni.Byłam po ogromnym wrażeniem Jej osobowości, ale i przede wszystkim wiedzy na temat kuchni.Słuchając ma się wrażenie, że żadna potrawa nawet najbardziej egzotyczna nie ma dla Niej tajemnic.Opowiada w tak piekny sposób, że słucha się tego jak bajkę o kuchni.Przy tym jest bardzo miłą i sympatyczą osobą, chętnie dzieliła się z Nami swoją wiedzą i odpowiadała na każde pytanie.
Ktoś kto uważa, że "nasłodziłam" i przesadzam musi pojechać na warsztaty z Jej udziałem.Gwarantuję, że sam się o tym przekona. :)
Reasumując warsztaty były bardzo ciekawym i miłym przeżyciem, dużo się nauczyłam, poznałam wiele  ciekawych osób.
Wszyscy uczestnicy byli bardzo sympatyczni, a moja grupa szczególnie.Pozdrawiam Ją serdecznie i dzięki za wspólne chwile. :-)

To nie był tekst sponsorowany, tylko moje osobiste odczucia.Zdjęcia były robione na szybko i w emocjach stąd jakość. :-) Życzę każdemu z Was takiej fajnej przygody. :)

piątek, 26 października 2012

Chrupiąca bagietka z gorgonzolą, gruszką, rucolą i prażonymi orzechami


Dzisiaj kontynuacja zabawy z połączeniem smaków gruszki i gorgonzoli.Na pomysł nietypowych kanapek wpadłam gotując penne( przepis wczorajszy).Ich skład jest właściwie taki sam, różnią się jedynie sposobem wykonania. Jestem bardzo zadowolona z ich smaku, są pyszne i bardzo szybkie w przygotowaniu. :) Gorąco polecam!


Przepis: (2 porcje)

Połowa bagietki
dojrzała gruszka
kilka plastrów sera gorgonzola
garść rucoli
orzechy włoskie (wczesniej rozdrobnione)
pół łyżeczki miodu


Dressing miodowo-balsamiczny

4 łyżki octu balsamicznego
pół łyżeczki miodu


Nagrzewamy piekarnik do 200 C.(możemy też podpiec bagietkę w tosterze). Gruszkę myjemy, obieramy i kroimy w dość cienkie plastry, tak samo postępujemy z gorgonzolą. Następnie plastry przekrajamy na pół, tak aby postały małe półkoła i układamy na nich gorgonzolę.Wkładamy przekrojoną na pół połowę :) bagietki do piekarnika.
Rozgrzewamy patelnię, wlewamy ocet balsamiczny, odparowujemy przez chwilę(doslownie-30 sek.), po odparowaniu dodajemy miód, sól, swieżo mielony pieprz i dokładnie mieszamy. Do sosu wkładamy gruszki z gorgonzolą i podgrzewamy na niewielkim ogniu, ok 3 min.



Kiedy bagietka jest już chrupiąca, wyjmujemy ją z piekarnika ostudzamy i smarujemy oliwą z oliwek (oczywiście po stronie przekrojonej).


Następnie układamy na niej umytą i osuszoną rucolę, i zabieramy się za prażenie orzechów. Rozgrzewamy patelnię wrzucamy pokruszone orzechy, po 1 min dodajemy miód, dokładnie mieszamy i podgrzewamy jeszcze przez ok. 1-2 min.Delikatnie przekładamy gruszki z gorgonzolą z patelni, układamy na rucoli, na koniec posypujemy prażonymi orzechami w miodzie.
 Smacznego!

Smacznego! :-)

czwartek, 25 października 2012

Penne z gorgonzolą, gruszką i orzechami prażonymi w miodzie


Wyobraźnia jest najważniejszą cechą każdego dobrego kucharza.Najciekawsze połączenia smaków powstały dlatego, że ktoś wpadł na pomysł żeby je razem zestawić. Osobiście bardzo lubię tworzyć własne przepisy, ale też bardzo często korzystam ze sprawdzonych receptur. Ze względu na bloga, mam większą motywację do różnego rodzaju kuchennych eksperymentów smakowych. Ostatnio wpadłam na pomysł przyrządzenia mięsa w połączeniu z gorgonzolą, gruszką i orzechami włoskimi.Włożyłam do piekarnika trzy rodzaje mięs (każde inaczej przygotowane), i zaczełam się rozglądać po kuchni w poszukiwaniu pomysłu na szybki obiad (mąż za pół godziny wraca z pracy, a tu tylko niepewne pieczyste ;-)).Z racji, że bardzo lubię penne, rucolę zawsze mam w lodówce, postanowiłam wykorzystać produkty, które kupiłam do mięsa.Na koniec pomyślałam, że ciekawie mogłyby tu zagrać orzechy prażone z miodem, takie jeszcze ciepłe i chrupiące. To był strzał w 10! Najlepsze dania wychodzą przypadkiem, i to jest potwierdzeniem tej tezy. :-) Dzisiaj kiedy przygotowywałam je ponownie, przyszedł mi do głowy  jeszcze jeden pomysł na wykorzystanie tych produktów, być może wystąpią w innej formie na blogu. :-)



Przepis (1 porcja)

połowa dużej, dojrzałej gruszki, lub jedna mała
40 g. gorgonzoli
3/4 szklanki makaronu razowego penne
orzechy włoskie (wcześniej rozdrobnione)
garść rucoli
pół łyżeczki miodu


Dressing miodowo- balsamiczny z chilli

4 łyżki octu balsamicznego
poł łyżeczki miodu
szczyta chilii
swieżo mielony pieprz i sól

To nie smoła i ogień piekielny, tylko ocet się redukuje. :-)
Makaron gotujemy al dente (mój idelny czas dla razowego penne wynosi 9 min.).Przygotowujemy dressing : na patelnię wlewamy ocet balsamiczny i pogrzewamy na średnim ogniu, doprowadzamy do wrzenia, i odparowujemy od czasu do czasu mieszając.
Po 2 min dodajemy miód, chilli i swieżo mielony pieprz i sól. Dokładnie mieszamy. Obserwujemy kiedy sos osiagnie idealną, dość gęstą konsystencję. Odstawiamy.
Obieramy gruszkę i kroimy na dość sporą kostkę, tak samo postępujemy z gorgonzolą, rucolę płuczemy i osuszamy na papierowych ręcznikach.
Makaron przecedzamy, i ostudzamy (polewając chłodną wodą).Penne nie może być ani gorące, ani całkiem zimne tylko letnie. :-)
Do osobnej miski dodajemy makaron, pokrojoną gruszkę, rucolę i połowę dressingu balsamicznego. Doprawiamy swieżo mieloną solą i pieprzem, mieszamy.




Makaron z gruszką i rucolą wykładamy na talerz, na wierzch układamy gorgonzolę i zabieramy się za
prażenie orzechów włoskich.


Orzechy wrzucamy na rozgrzaną patelnię, prażymy ok.1 min. Dodajemy pół łyżeczki miodu, dokładnie mieszamy i podgrzewamy przez chwilę. Kiedy są już gotowe, polewamy nasze danie pozostałą częscią dressingu i posypujemy orzechami. Podajemy od razu, żeby orzechy były jeszcze ciepłe.
Smacznego. :-)


wtorek, 23 października 2012

Pomysł na nietypowe finger food, czyli roladki z cukinii


Przyjmowanie gości jest sztuką. Nie jest to sztuka łatwa, ale zawsze przyjemna i dająca duża satysfakcję z wykonanej pracy. Uwielbiam przyjmować gości, i tak samo zawsze zwracam uwagę jak sama jestem podejmowana przez innych. Wiele osób twierdzi, że nie ma odpowiednich warunków do przyjmowania gości, a to, że brak stołu, albo brak czasu na wcześniejsze przygotowania. Niestety należę do osób, które nie posiadają ogromnego stołu, przy którym można ugościć np. 6 osób.Co gorsza nie mam w mieszkaniu za wiele miejsca, aby go postawić. :-) Czy to oznacza, że przyjmując gości mam zamawiać pizzę i nie zawracać sobie głowy przyrządzeniem czegoś pysznego? O nie! :-) Bardzo lubię podejmować przyjaciół, również jakimś daniem wymagającym ewolucji sztućcami, ale patrząc na moich gości usiłujących zjeść posiłek w pozycjach ekwilibrystycznych :-) przy bardzo niskim stole, stwierdziłam, że ograniczę się do przystawki i deseru, i tym samym wprowadzę, więcej tzw. finger food (czyli przekąsek na "jeden kęs"). Dzisiejsze roladki z cukinii są idealną mini przekąską, ciekawą odskocznią od typowych koreczków czy mini kanapeczek.
Pomysł zaczerpnięty z ukochanej Kwestii Smaku, doskonale wpasowuje się w atmosferę domowych przyjęć.



Przepis:

Cukinia
kuleczki mozzarelli
suszone pomidory
świeża bazylia
bagietka
oliwa z oliwek (polecam tą z pomidorów suszonych)
świeżo mielony pieprz i sól

Akcesoria:

Obieraczka do warzyw (Czy ona ma jakąś fachową nazwę? ;-) )
Pędzelek kuchenny 

Cukinię myjemy, oszuszamy i obieramy od góry do dołu, aż skończy się zielona skórka i trafimy na nasiona. Uzyskane w ten sposób płaty cukinii odkładamy na osobny talerz, smarujemy oliwą z oliwek (lub tą z pomidorów suszonych - polecam), posypujemy solą i świeżo zmielonym pieprzem.


Rozgrzewamy patelnię (może być grillowa lub zwykła) bez tłuszczu, układamy na niej cukinię i obsmażamy z każdej strony ok.30 sekund.
Gotową odkładamy na talerz. Kuleczki mozzarelli przekrajamy na pół, podobnie z pomidorami suszonymi.  Na środku talerza układamy, dwa płaty gotowej cukinii, na skraju kładziemy mozzarellę, połowę suszonego pomidora i liść bazylii, zawijamy.


Gotowe roladki układamy na małej kromce bagietki.Wkładamy do pieca nagrzanego do 200 C, na 5 min. Polecam zrobić to w momencie, kiedy goście dzwonią do drzwi. :-) Podawać ciepłe.


niedziela, 21 października 2012

Jesienne podróże w obiektywie


Jesień jest dla Nas wyjątkowo łaskawa w tym roku. Korzystając z cudownej pogody, wybralismy się na małą wycieczkę za miasto. Nie wiem jaka jest Wasza ulubiona pora roku, ale moja to zdecydowanie jesień. Oczywiście nie taka z pluchą i wszechobecnymi kałużami, tylko czarująca kolorami "Złota Polska Jesień". :-)

Odwiedziliśmy "Pijalnię czekolady Wedel", w której nie mogłam odmówić sobie gorącej czekolady mlecznej na podwójnym mleku... :-)


Mnogość pralin i czekoladek Wedla zawsze mnie zachwyca.



Obowiązkowym miejscem odwiedzin w Kazimierzu Dolnym, jest Pracownia Artystystycznych wypieków Pani Igi Sarzyńskiej.Niezwykle uzdolniona kobieta, która tworzy cukiernicze cuda. Zakupiłam jesienne ciasteczka, które niebawem wystąpią na blogu.
Mieliśmy akurat to szczeście, że "tortem dnia" był tort, który zamawialiśmy na Nasz ślub, czyli czekoladowy z malinami. Ahhh wspomnienia.... :-)


I na koniec cudowne cupcakes (lub bardziej swojsko brzmiące babeczki), również z Pracowni Artystycznej.Czyż nie są piękne?  Zdjęcie robione przez szybę, także i mnie widać (a raczej mój aparat) :)


Pozdrawiam serdecznie  :-)

piątek, 19 października 2012

Makaron razowy z rucolą and more :-)



Są w kuchni połączenia smaków, które gwarantują kulinarny sukces i tym samym ucztę dla podniebienia. Myślę, że kombinacja rucoli, suszonych pomidorów, kaparów, i octu balsamicznego jest jednym z nich.
Dzisiejsza propozycja idealnie nadaje się na lekki, szybki i prosty obiad. Pamiętamy żeby nie przesadzić z ilością oliwy z oliwek na której smażymy kurczaka, suszone pomidory, które dodajemy później mają same w sobie sporo oliwy. Polecam zakup kuchennego pędzelka, który rozprowadza oliwe po patelni, tym samym ogranicza jej ilość (nie musimy dodawać dużo tłuszczu, żeby pokryć całe dno patelni).
Co do kaparów pamiętajmy, żeby dodawać je pod sam koniec gotowania, za długo poddane duszeniu czy smażeniu tracą swoje walory smakowe.
Czekam na Wasze sugestie, dotyczące tego co chcielibyście widzieć na blogu. Ostatnio cały czas chodzi mi po głowie post o przyjmowaniu gości, co o tym myślicie?  Pozdrawiam serdecznie i zyczę smacznego.  :-)


Przepis: (2 porcje)

100 g. makaronu razowego penne
300 g. piersi z kurczaka
10 suszonych pomidorów
50 g. kaparów
rucola
ząbek czosnku (jeśli lubimy zdecydowany czosnkowy smak możemy dodać więcej)
oliwa z oliwek
ocet balsamiczny
sól i pieprz do smaku

Pierś z kury myjemy, oczyszczamy z błonek i kroimy na dość sporą kostkę. Rucolę płuczemy pod bierzącą wodą i osuszamy.
Gotujemy makaron w osolonej wodzie al dente.Mój idealny czas na gotowanie pełnoziarnistego penne al dente wynosi 9 min.Gotowy makaron odsączamy i odstawiamy.
W tak zwanym między czasie ;-) rozgrzewamy odrobinę oliwy z oliwek na patelni, wyciskamy ząbek czosnku (pilnujemy, żeby się nie przypalił inaczej będzie gorzki) następnie dodajemy pokrojoną pierś z kurczaka i dusimy na małym ogniu, co jakiś czas mieszając. Do posmażonego mięsa dodajemy pokrojone suszone pomidory, dokładnie mieszamy z kurczakiem, tak aby wszystkie składniki się połączyły.Dusimy razem ok.5 min.Dodajemy ugotowany makaron, dokładnie mieszamy.Następnie podnosimy pokrywę i dodajemy ok. 3 łyżki octu balsamicznego, nie przykrywamy, aby ocet odparował, pozostawiąjąc po sobie tylko znakomity smak. :) Dodajemy sól i świeżo mielony pieprz, kapary, dokładnie mieszamy i dusimy razem jeszcze ok. 2 min. Po tym czasie przekładamy na talerz, dekorujemy rucolą (patrz zdjęcie:) ) , albo mieszkamy ją razem z makaronem.

I gotowe! :-)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...